Tekst Anny Rudnickiej
Gdyby uwolnić kolor z jego obrazów świat nasyciłby się feerią barw tak żywych i tak intensywnych, jak nigdy dotąd przedtem. Feerią kolorów co jak żywy płomień obejmują każdy centymetr jego płótna. Ta eskalacja przybiera formę zmienną, choć na ogół jest jak ożywczy wybuch mieszanki kolorystycznej. Roznieca każdy obraz, każdy portret bez wyjątku. Gdzie uwidacznia się konsekwentnie rozwijany i podtrzymywany już od kilku lat charakterystyczny język plastycznej wypowiedzi artysty. W swym ogólnym całokształcie krzykliwy i bardzo sugestywny, lecz nie ulega wątpliwości, że to za jego sprawą nie sposób przejść obojętnie obok realizacji Dominika Jasińskiego.
A więc tym co na pierwszy rzut oka najmocniej przykuwa uwagę w jego obrazach jest spotęgowana do granic siła koloru, występująca niekiedy z mniejszą lub większą intensywnością. „Tkanka” obrazów budowana jest w oparciu o czyste, mocno nasycone barwy zestawiane kontrastowo i antagonistycznie. Bardzo często jaskrawe i dobierane tak, że nie posiadają własnych odpowiedników w świecie realnym. Tak pozbawione związków z rzeczywistością wybierane są instynktownie i niejednokrotnie oddawane w przestrzeń konstrukcyjną płótna za pomocą swobodnego i niczym nieskrępowanego gestu malarskiego. Efektem tego typu działań, tj. utrwalania spontanicznych wrażeń oraz ruchu jest dynamika, jaką twórca dzięki nim osiąga.
Lecz mimo całej tej ekspansji koloru plamy barwne często podlegają ostrej dyscyplinie, jaką narzuca im mocna i zdecydowana kreska wespół z wyrazistym konturem – efekt graficznego warsztatu artysty, absolwenta warszawskiej ASP. Stąd patrząc na niektóre obrazy możemy się zastanawiać, który z tych środków artystycznego wyrazu odgrywa ważniejszą rolę? I zdaje się, że w tej kwestii najsłuszniej byłoby uznać, że artysta jako malarz-grafik sytuuje je na równi, nadając im jednakowe, tożsame znaczenie. Ścisła symbioza w każdym z obrazów zaświadcza o próbie wypracowania kompromisu między jednym a drugim, tak jak czynili to niegdyś wielcy mistrzowie z Alfonsem Muchą czy Toulouse-Lautrekiem na czele.
Zwłaszcza z tym drugim łączy go skłonność do deformacji ludzkiego ciała, przedstawianego często fragmentarycznie, w egzaltowanych pozach lub śmiałych skrótach perspektywicznych. Sylwetki swoich postaci Jasiński upraszcza, lecz przywiązuje wagę do poprawnej budowy anatomicznej ludzkiego ciała zachowując przy tym wszelkie możliwe ślady ekspresji.
Płaszczyznowość i linearyzm, płynna i falista kreska, swobodne kształtowanie układów kompozycyjnych wespół z bogatą ornamentyką zdradzają prominentny wpływ secesji, z jej wyszukaną i pełną finezji oprawą dekoracyjną. Wybujałe formy roślinne, multibarwne wyobrażenia ptaków i motyli stanowią jej echa, zaadoptowane i przetworzone według zasad własnej inwencji i koncepcji twórczych. To pokłosie sprawia, że twórczość tak zróżnicowana spaja w unikalną całość, tradycje secesyjne z tym co określamy już jako współczesne. Jednakże tak wspomniane walory plastyczno-dekoracyjne, nie przekreślają obecności treści zawartych w obrazach artysty.
Co wcale nie jest aż tak oczywiste, jako że twórca najczęściej wypowiada się w portrecie. Gatunku co prawda wdzięcznym, lecz zarazem wymagającym i narzucającym sporo ograniczeń w sensie koncepcyjno-narracyjnym. U Jasińskiego poza tym co postrzegane zmysłowo, kryje się zdecydowanie więcej, niż mogłoby się początkowo wydawać. Artysta oddaje pewne cechy fizjonomiczne swoich modeli i ubiera w bogatą secesyjną szatę, nie zapomina jednak przy tym o psychologicznej głębi tkwiącej w każdej postaci. Dlatego dość poważnym błędem byłoby spłycenie ich znaczenia do wartości czysto plastycznych. W zasadzie kluczowe staje się to, że pomimo odrealnienia w sensie formalnym w tych portretach kryje się wiele metafor ogólnoludzkich cech, postaw czy zachowań.
Najłatwiej to zauważyć na podstawie obrazu zatytułowanego „Poczwarka”, będącego nawiązaniem do jednej z faz rozwojowych motyla, poprzedzających jego cudowną metamorfozę. Przemiana ta traktowana jako jeden z najpiękniejszych cudów zachodzących w świecie przyrody stanowi niezwykle trafioną analogię do cyklu życia kobiety i przemian zachodzących w poszczególnych jego okresach.
Taka archetypiczność znaczeń ujawnia się także w pokrewnej kompozycji o mrożącym tytule „Icy eyes”. I tak jak w poprzednim przypadku, tak i tym razem przed odbiorcą pojawia się szereg pytań oraz wątpliwości. Czy „Lodowe oczy” nawiązują do pewnej charakterystycznej cechy wyglądu, w tym przypadku – chłodnej barwy oczu? Czy może odnoszą się do przenikliwego, badawczego spojrzenia, jakim niektórzy rażą na wskroś? A może stanowią bardziej ogólną przenośnię do charakteru osoby zimnej i wyrachowanej, dla której oczy są zwierciadłem jej duszy? Oto są pytania na które trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Pytania za którymi kryje się pluralizm znaczeń i mnogość interpretacyjna, właściwa dla twórczości tego artysty.
Stąd jest oczywiste, że portrety Jasińskiego pełne są archetypicznych wyobrażeń, występujących mimo woli w nieświadomości indywidualnej i zbiorowej. Dzięki temu, że są wspólne dla ogółu możliwe staje się dotarcie do ich źródeł, odkrycie właściwego sensu. I w zasadzie każde wyrażone w ten sposób przedstawienie może być projekcją bardziej uniwersalnych wzorców istniejących jako tzw. praformy w sferach umysłowości ludzkiej. Ich odbiór zależny będzie od subiektywnych skojarzeń widza, pewnego jego światopoglądu, stosunku do konkretnych spraw, przeżytych doświadczeń albo typów ludzkich. I poniekąd jedyną wskazówką, kluczem do odbioru tego przekazu w obrazach artysty staje się zaledwie sam tytuł. Podczas gdy nośnikiem wspomnianych treści najczęściej staje się kobieta, ulubiony temat autora, ze swoją złożoną i jakże bogatą naturą. Czasem subtelną i emocjonalną, a niekiedy drapieżną i pełną erotycznego czaru.
A zatem należy sądzić, że forma obrazów Jasińskiego, z jej agresywną i energiczną kolorystyką, mocną i zdecydowaną kreską jest atrakcyjną przynętą, która ma zachęcać widza i wciągać go do jeszcze bardziej fascynującego wnętrza. Portrety Jasińskiego kryją w sobie dobrze zakorzenione archetypy, które wymykają się jednoznacznej ocenie czy interpretacji, jednak poprzez materialną formę dzieł artysty objawiają się w świecie rzeczywistym.
Anna Rudnicka
Historyk Sztuki | Autorka tekstów "Historia Sztuki jest Kobietą"
Comments